Kolejna fajna książka, na którą trafiliśmy w naszej ulubionej bibliotece: "Nowe fikołki pana Pierdziołki". Jak tytuł wskazuje, jest to kolejna cześć przygód bohatera książki (pierwsza: "Pan Pierdziołka spadł ze stołka"). Jest skierowana nie tylko dla dzieciaczków - ale również my jako rodzice możemy sobie przypomnieć śmieszne rymowanki i piosenki z naszych młodszych lat :) Przypomnieć, a potem powtarzać je swoim pociechom.

Książka jest pięknie ilustrowana przez Kasię Cezary. Została podzielona na dwie części: "ence pence" oraz "es o es - wyliczanki niegrzeczne". Przy tych niegrzecznych można się nieźle uśmiać!!! Zastanówcie się jednak, czy przeczytać je dziecku - chyba, że nie przeszkadza Wam, że może ono potem zwracać się do mamy: Pani Flądro!!! :D Przyznam, że w książce znalazło się kilka rymowanek, których nie znałam, szczególnie wpadł mi w ucho wierszyk o Kurzej Dupce - bardzo zabawny :)

Jeżeli wpadnie Wam kiedyś w ręce ta książeczka - bez wahania możecie ją kupić do swojej biblioteczki - polecam jak najbardziej.






Aktualizacja z dnia: 03.01.2016: Niestety Karolinie nie udało się pokonać raka - w święta Bożego Narodzenia odeszła... :( Kondolencje dla całej rodziny... *

-------------------------------------------
Jakiś tydzień, dwa tygodnie temu dowiedziałam się o bardzo przykrej sprawie. Otóż moja koleżanka ze studiów - Ewelka poprosiła mnie o udostępnienie informacji na temat jej chorej siostry i prośby o wpłacenie choćby złotówki na pomoc w walce z chorobą. Zszokowała mnie tym bardzo!!! Nadal to przeżywam i bardzo chcę pomóc choćby w maleńki sposób. 

Ponad rok temu zmarł brat mojego taty - wujek, do którego nigdy nie mówiłam "wujek" :D Zawsze mówiliśmy do siebie po imieniu, ze względu na zbyt małą różnicę wiekową i chyba również jego luzackie podejście. Bardzo wesoły i młody jeszcze gostek - w wieku zaledwie 43 lat, mąż i ojciec dwóch synów. Mariusz miał raka nerki z przerzutami do płuc. Walczył długo i bardzo dzielnie, jednak jemu się nie udało. Był dobrym człowiekiem. Jego odejście nadal bardzo mocno przeżywam i kręci mi się łezka w oku pisząc ten post, dlatego zdecydowałam się pomóc siostrze Ewelki.

Karolina Kopeć - o niej mowa - zachorowała na początku 2015 roku na nowotwór tkanki miękkiej. Początkowo wygrywała walkę z tym strasznym choróbskiem, jednak nowotwór okazał się złośliwy, nastąpiły przerzuty do płuca i guz znów pojawił się w mięśniu uda. Karolina otrzymuje wsparcie od fundacji Avalon, wszystko na temat jej choroby dostępne jest pod tym linkiem: KLIK. Udało jej się uzbierać prawie 3700 euro, potrzebne na badania genetyczne raka, jednak nadal to za mało, ponieważ napotykają ją kolejne schodki finansowe, które nie są refundowane przez nasz NFZ. Kolejnych aktualnych szczegółów możecie dowiedzieć się śledząc jej fanpage'a na FB

Odgrzebałam więc stary wpis, który ma nadal sporawo wejść i zdecydowałam, że pieniążki ze sprzedaży wszystkich niesprzedanych jeszcze ciuszków, trafią na konto Karoliny.
Tylko jak to zrobić, żeby było wiarygodnie i legalnie? Jeśli komuś z Was spodoba się cokolwiek i będziecie chcieli to zakupić najprościej będzie wysłać pieniążki na konto fundacji, z dopiskiem Kopeć, 4812, dać mi znać o tym (mailowo lub w komentarzu), a następnie przesłać mi potwierdzenie przelewu. Wtedy ja wysyłam na podany adres to co sobie wybierzecie :) Kwota może być oczywiście wyższa od tych zaproponowanych przeze mnie :) Nr konta fundacji znajdziecie tutaj, pamiętajcie o dopisku :)

Mój adres e-mail: magdadepta7@gmail.com

Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie wspomóc Karolinę w walce z rakiem, wszystkich szczerze zachęcam!!! :)
Na zdjęciach poniżej ubrania, które Wam polecam:)



Poniżej treść oryginalnego posta z czerwca 2015:

Czy wy też gromadzicie w szafie ubrania, w których nie byliście ani raz przez ostatni rok? I z sentymentu do nich szkoda jest wam ich się pozbyć? Albo macie takie, na których jest jeszcze metka? Oj, ja mam mnóstwo takich ciuchów!!! Czas się ich pozbyć, może znajdą lepszych właścicieli, którzy częściej je zaprezentują wśród znajomych, lub w pracy. Mam taka nadzieję ;) Dorota z Kameralnej wpadła na kolejny genialny pomysł: międzyblogowy second-hand. Genialny!!! Więc dołączam z wielka chęcią!!!

Jakie są zasady? Jeżeli coś się spodoba, wystarczy napisać na mojego maila: magdadepta7@gmail.com. Udzielę dodatkowych informacji o konkretnych wymiarach, mogę dosłać więcej zdjęć, a nawet możecie się ze mną potargować :) Koszt wysyłki należy doliczyć do ceny ubrania, a wynosi on 8,30zł - list polecony ekonomiczny - wg cennika Poczty Polskiej. Przy każdej rzeczy zmienię status, jeśli zostanie sprzedana.

A to tylko niektóre z ciuszków, warte obejrzenia. Zapraszam :)

1. Klasyczny płaszczyk GREENPOINT, rozmiar 36, kolor: odcień fioletu. Założony kilka razy, stan bardzo dobry, cena: 50 zł





2. Bawełniana marynarka BERSHKA, rozmiar M, w kolorze błękitnym. Bardzo mięciutki, można wywinąć mankiety, stan idealny, cena: 50 zł. SPRZEDANA (czerwiec 2015)



3. Elegancka sukienka PROMOD, w modnych odcieniach szarości, rozmiar S. Ma maleńką dziurkę na czarnej górnej części, ale praktycznie jej nie widać. Stan dobry, cena 25 zł. 




 4. Biała bluzka BERSHKA, rozmiar S. Stan dobry, znalazłam dwie maleńkie dziurki pod marszczeniem, cena 17 zł.




 5. Różowy sweterek SISLEY, rozmiar M. Prawie nie był używany, nie trafiłam z kolorem :) Stan bardzo dobry, cena 15 zł.




6. Granatowa koszula MOHITO, rozmiar S. Troszkę już mi się znudziła :/ Stan dobry, cena 15 zł.




7. Granatowa koszula/tunika TALLY WEIJL. Cieniutki materiał, w sam raz na upalne dni, nawet na plażę. Rozmiar M, stan dobry, cena 15 zł.




8. Legginsy czarne, błyszczące HOUSE, rozmiar M - nigdy nie założone :) Stan bardzo dobry, cena 30 zł. SPRZEDANE (czerwiec 2015)





9. Sukienka w groszki, no name. Rozmiar S. Stan bardzo dobry, jest jednak dla mnie za krótka. Przepraszam, że nie jest wyprasowana. Cena 25 zł.


10. Bluzka GRAY WOLF, rozmiar S. Doskonała na gorące dni, pasuje też dla kobiety w ciąży. Stan bardzo dobry, cena 20 zł.






Podoba się coś? Pisz na maila: magdadepta7@gmail.com :)

Ciasto z kaszy jaglanej - warte zapamiętania

Myślicie, że z kaszy nie da się zrobić ciasta? I w dodatku tylko dwuskładnikowego? A nawet zdrowego? Da się!!! I powiedziałabym, że to nawet niezłe ciacho :)

Kasza jaglana - kto jej używa w kuchni doskonale wie co robi - to najzdrowsza z kasz, warto ją często przygotowywać. Doskonale pomaga w trawieniu, świetnie działa na skórę, stawy, pomaga zwalczyć przeziębienie.

Przepis na ciasto z kaszy jaglanej jest banalny!!!

Oto składniki:
300 g kaszy jaglanej
1,5 kg słodkich jabłek

Kaszę namaczamy we wrzątku przez około 5 minut, następnie płuczemy i przerzucamy do michy. Jabłka obieramy ze skórki i trzemy na tarce o grubym oczku. Mieszamy z kaszą i przekładamy do dużej keksówki. I to już wszystko!!! :) Prawda, że łatwy przepis? Możecie dla zapachu dodać jeszcze łyżeczkę cynamonu. Cukru nie dodajemy - wystarczy naturalna słodycz z jabłek, ja użyłam odmiany Jonagold. Takie ciasto pieczemy dosyć długo, z uwagi na surową kaszę, nawet 80-90 minut, w temperaturze 200°C.

Smacznego!!!





Połowa maja - dla rodzica włącza się ciągłe myślenie: co by tu kupić swojej dzieciarni, jak im sprawić przyjemność, zaskoczyć. Zaczyna się upominanie - musisz być grzeczny/grzeczna, niedługo Dzień Dziecka - jak się tak będziesz zachowywać nie dostaniesz prezentu!!! Oczywiście dzieciak nawet przez chwilę o tym nie pamięta i pokazuje fochy nie jeden raz. W końcu zbliża się koniec maja, prezent kupujemy na szybciocha, zapominamy o naszych obietnicach co do złego zachowania i z uśmiechem wręczamy go dziecku... Prezent, który po kilku minutach uciechy i zainteresowania i tak trafia w kąt!!!

Nie tak wygląda Dzień Dziecka dla większości z Was?

Nam w tym roku udało się zorganizować Dzień Dziecka na wyjeździe w góry. Od rana dzieciaki były rozpieszczane przez różne słodkości, balony, drobne prezenty ale przede wszystkim w ten dzień poświęciliśmy im całkowicie swoją uwagę, swój CZAS - i to chyba liczy się najbardziej. Prezenty należy nie tylko dawać swoim pociechom, ale także wspólnie się nimi bawić, pokazać możliwości i zainteresować. Do tego, jeżeli jest możliwość spędzenia takiego dnia z rodzicami, ale także z kolegą i koleżanką - to chyba lepszego Dnia Dziecka nie może być :) Myślę, że tegoroczny DD był dla Kuby i reszty jego ekipy jednym z fajniejszych :) To nic, że nie chciał zjeść przygotowanego specjalnie "pod niego" obiadu, na pyszny deser popatrzył tylko przez chwilkę - tego dnia najważniejsza była wspólna zabawa!!!

Poniżej kilka kadrów z dzieciakami na wyjeździe, szkoda tylko, że takie dni mijają baardzo szybko :)